ja tu piszę

NaNoWriMo i 1/3

Przygotowując się do tegorocznego NaNoWriMo uznałam, że planowanie zdecydowanie nie jest dla mnie. I z dumą przyznałam sobie odznakę PANTSERa. A to jest sprawozdanie z pierwszych 10 dni mojego pisania.

Ponieważ mieszkam w Anglii, nie byłam w stanie zrobić tradycyjnego na polskim forum odliczania do północy i emocjonalnego startu tuż po niej. Nie wszyscy mamy Wszystkich Świętych i dzień wolny od pracy – my kobiety na Wyspach wstajemy skoro świt i stawiamy się w naszych magazynach gotowe do działania (tzn. ja tak mam). Ja zaczęłam spokojnie, w zimny angielski wieczór, gdy już wróciłam do domu po pracy, zjadłam tradycyjny późny obiad i zrobiłam sobie jeszcze bardziej tradycyjną kawę. Napisałam 631 słów, co po roku niepisania, uznałam za całkiem niezły wynik. Od czegoś zacząć trzeba.

Co piszę? Więc po wewnętrznej walce z moim Wenem i innymi głosami, zdecydowałam się na kilka opowiadań, w który mniej lub bardziej ma się pojawić główna bohaterka zeszłorocznego NaNo. Bo pierwszy „plan” zakładał pisanie nowej wersji Niemagicznej. Zmienił się jednak dość szybko, i jakoś za namowa tłumu zdecydowałam się pisać cztery opowiadania. Dzień przed, 31 października, podczas internetowego WIPa, mój plan wyglądał tak:

 

Nieco oszukuję, bo 1/3 to 10 dni listopada, a ja pisze ten tekst dnia 9. Moje słowa za 10 dzień będę pisała już po tym, jak ten cudny tekst ujrzy światło dzienne, więc wybaczam sobie to małe przekłamanie. W momencie, kiedy to piszę, udało mi się skończyć pierwszy tekst, z wynikiem 1605 słów – więc do opowiadania mu trochę brakuje, a dodatkowo jest  w nim tylko jedno miejsce akcji. Takie teksty nazywam sobie obrazkami literackimi, bo opisują jakiś obraz z życia bohatera. I bardzo lubię takie tworzyć.

W przeciwieństwie do Agnieszki, ja nadal jestem pod kreską, i mojemu słupkowi doń daleko. Ale nadal jest dobrze, nadal piszę, a przecież mój ambitny plan zakładał jakieś 20 tys. słów. To może trochę danych statystycznych. Dziewiątego dnia minęłam 6 tys. słów, co oznacza, że jestem 9 tys. słów w plecy względem kreski. (Biorąc pod uwagę, że zeszłoroczne NaNo pisałam ponad 20 dni i miało ledwo 10 tys. słów, to wygrałam już sama ze sobą.) Najwięcej napisałam dnia piątego – 2017 słów; najmniej napisałam dnia szóstego – 58 słów (był to dzień pod znakiem „napisze cokolwiek, żeby zrobić update na stronie NaNo i mieć zaliczony dzień do odznak”).

Pisało mi się do tej pory całkiem nieźle, chociaż nie tak obficie jakbym chciała. Często ratuję się zmianą opowiadania przy jakiejś większej blokadzie, ale próbuję dłubać. Na moje 7 godzin „wolnego czasu” w dni pracujące, mam nawet niezły wynik – jestem na razie z siebie zadowolona. Pisanie to pewna żonglerka – bo gdzieś tam tzreba sobie zrobić jedzenie, lunchbox do pracy, wyprać włosy, żeby wyglądać jak człowiek (a nie tylko jak ziemniak), i inne dziwne rzeczy.

Nadal nie nastawiam się na „wygraną”, ale chciałabym nie schodzić poniżej 500 słów w dni pracujące. Tego sobie życzę na kolejne dni, i do zobaczenia w okolicach 20 listopada.

7 myśli w temacie “NaNoWriMo i 1/3”

  1. Pisząc te 6 tysięcy słów jesteś wielka, możesz być dumna z każdego z nich. Zwłaszcza że skończyłaś już jeden tekst! Czekam na więcej i dasz radę. :)

    Polubienie

  2. Zawsze podziwiam osoby decydujące się na udział w NaNo. Prawie 2 tysiące słów dziennie przez miesiąc to dla mnie chyba rzecz nie możliwa. Tysiąc słów dziennie przez rok? Nie ma sprawy. (dwa lata z rzędu, potem 500 dziennie przez rok). Ale te 2 tysiące to zdarzają mi się rzadko. Raz napisałam 5000 w jeden dzień i po tym wysiłku cały weekend prawie ani słowa. ;)
    NaNo się dawno skończyło, a ja sobie spokojnie nadrabiam posty, więc pewnie niedługo dowiem się, jak Ci poszło ogólnie.

    Polubienie

    1. Ja nie jestem tą do podziwiania – jak nadrobisz wpisy, to sama zobaczysz :D
      NaNo to dobry bodziec, ale na chwilę. Ja powinnam wyrobić w sobie systematyczne pisanie. Może nie co dzień, bo mam za mało czasu, ale raz, dwa w tygodniu.

      Polubione przez 1 osoba

      1. A tam, każdy postęp i próba pokonania własnych słabości albo braku czasu jest czymś godnym podziwu.
        Dla jednego 5000 słów w dzień to rzecz normalna, dla drugiego 100 słów dziennie przez tydzień to sukces. ;)

        Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.